Tak to się zaczęło
Zawsze byłam manualna...a mama, czytając mi książki, pozwoliła rozwinąć wyobraźnię. Reszta już jakoś poszła. Tak więc...szyłam, haftowałam, dziergałam na drutach, szydełkach przeróżnych i ze sznurka makramy plotłam...było lepienie, klejenie i wycinanie...ale jak dziś pamiętam, jak bardzo nęcił mnie widok sztalugi i farb sąsiada.
Minęło kilka chwil...
W tym czasie zdążyły mi nawet dzieci dorosnąć...a jak już to zrobiły niepostrzeżenie, wtedy wyciągnęłam rękę po farby...i tak zostało.
Oczywiście nie obyło się bez komentarzy, uśmieszków i stukania w czoło.
Po co Ci to? Pytano...
A dziś?
Jak to się stało? Pytają...
A to zawsze było, siedziało sobie cichutko i czekało na odpowiedni moment.
Ileż bogatszy jest człowiek, który posiada pasję...o ileż głębiej może sięgnąć i szerzej patrzeć..
...a pasje bywają tak różne, jak różni jesteśmy my...
Ta filiżanka trafiła do kobiety, której pasją są królowe kwiatów...róże.
Pani Kaśko, pani to jest manulana normalnie :D
OdpowiedzUsuńCześć wiedźmo. Myślę, że niedługo spotkamy się w Zakopanem.
OdpowiedzUsuńRaczki